Jakiś czas temu zaprezentowałam Wam zupę zainspirowaną kuchnią mojej tureckiej przyjaciółki.
Cieszy się ona dużą popularnością wśród moich czytelników i gdzieś tam po cichu myślałam nad powtórką w innej wersji. Wczoraj wpadłam ponownie do mojej przyjaciółki i cóż za przypadek... znów załapałam się na zupę z czerwonej soczewicy! Wiem, to nieprawdopodobne, zapewniam Was, moja przyjaciółka nie gotuje jej codziennie ;-)
Ta wersja wręcz mnie oszołomiła, nie mogłam przestać „achować“ i „ochować“
z zachwytu. Zapisałam dokładnie przepis i oczywiście (cała JA), kartki zapomniałam zabrać. Na szczęście moja pamięć jest jeszcze w miarę niezawodna i raz zapisane na kartce, jest również zapisane w mojej głowie.
Polecam Wam gorąco!
Cieszy się ona dużą popularnością wśród moich czytelników i gdzieś tam po cichu myślałam nad powtórką w innej wersji. Wczoraj wpadłam ponownie do mojej przyjaciółki i cóż za przypadek... znów załapałam się na zupę z czerwonej soczewicy! Wiem, to nieprawdopodobne, zapewniam Was, moja przyjaciółka nie gotuje jej codziennie ;-)
Ta wersja wręcz mnie oszołomiła, nie mogłam przestać „achować“ i „ochować“
z zachwytu. Zapisałam dokładnie przepis i oczywiście (cała JA), kartki zapomniałam zabrać. Na szczęście moja pamięć jest jeszcze w miarę niezawodna i raz zapisane na kartce, jest również zapisane w mojej głowie.
Polecam Wam gorąco!
© Mariola Streim |